I hate Valentine's Day?

Dziś mamy 14 lutego, czyli sławne (?) Walentynki.
Zauważyłem, że nie pisałem na ten temat, wobec tego napiszę o tym, dlaczego Święto Zakochanych mnie tak wnerwia jak was reklama Media Ekspert.
Amerykanie stworzyli to głupie święto tylko po to, aby się dorobić. No i nasi "ściągnęli je z internetu", a dalszy ciąg jest doskonale wam znany.
Ponoć jest taki film pod tytułem "Nie cierpię walentynek". Po tytule spodziewałem się przyjemnej komedyjki dla młodzieży. Myślałem, że to będzie film o chłopcu, który w dniu 14 lutego wkurza się na to, że w tym dniu jest takie, a nie inne święto. Cała fabuła (według mnie) miała polegać na leczeniu go z "depresji walentynkowej". Niestety, bardzo się myliłem. Po wejściu na Filmweb, zastałem komedię romantyczną (?) z całkiem inną fabułą. Jak na przeciętną komedię romantyczną przystało, kwiaciarka z Manhattanu poznaje faceta. Jej złota zasada polega na tym, że chodzi tylko na 5 randek z tym samym mężczyzną. Cała fabuła opiera się na próbie złamania tej zasady dzięki niemu.
Jeszcze jedno, co do cholery ma wspólnego fabuła z tytułem? Akurat muszę tutaj pochwalić translatorów, że nie naknocili tytułu oryginalnego (I Hate Valentine's Day) że przetłumaczyli to jak należy, a nie, jak było to z "Krainą Lodu", że przetłumaczyli z oryginalnego "Frozen" na taki beznadziejny tytuł.
Moja propozycja tytułu filmu jest następująca: "5 randek" lub "Złota Zasada" albo "Zasada Miłości".
Główną przyczyną wnerwienia jest to, że Walentynki właściwie promują się same. Ponieważ w sklepach jest tego ogromna ilość, a w telewizji jeszcze więcej (najwięcej w pasmach reklamowych).
Ja robię zakupy, a tu plakaty krzyczą, billboardy drą się wniebogłosy. Właściwie ja mam tego dosyć. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moje dzieła